Logowanie/Rejestracja

Szukaj książek


Szukaj treści



Czat
Jako niezalogowany oblicz: 6-1:

Ostatnio odwiedzający
♀anjax8 ()
♀wai ()
oraz 1920 niezalogowanych...
Zaprzyjaźnione serwisy
|

Lem Stanisław

Dodany przez system ()

Komentarze

W tej chwili jest dodany żaden komentarz
Dodaj komentarz Dodaj książkę tego autora

Dzieła autora

Bajki robotów Bajki robotów
Bomba megabitowa Bomba megabitowa
Dzienniki gwiazdowe Dzienniki gwiazdowe
Kongres futurologiczny Kongres futurologiczny
Listy 1956-1978 Listy 1956-1978
Niezwyciężony Niezwyciężony
Opowieści o pilocie Pirxie Opowieści o pilocie Pirxie
Sknocony kryminał Sknocony kryminał
Szpital przemienienia Szpital przemienienia
Wysoki Zamek Wysoki Zamek
Znasz inne książki tego autora? zarejestruj się, aby móc budować treść serwisu

Tagi, jakimi są określane książki autora

Cytaty autora

Bomba megabitowa, ♀Aleksandra0709 ()
Jeżeli można coś spaskudzić, popsuć, zafałszować, ukraść, sprzeniewierzyć, złudzić, wystrychnąć na dudka, to niezależnie całkiem od tego, czy się taka działalność typu destrukcyjnego i występnego „aktywiście zła” opłaci, czy też dostarczy mu wyłącznie bezinteresownej satysfakcji, że przechytrzył zabezpieczenia, że zniszczył bez osobistego zysku to, co było dla innego cenne, można ze stuprocentową pewnością uznać, iż w nowych formach, nowej technologii, walka Arymana z Ormuzdem, zła z dobrem będzie się toczyła. A to, ponieważ tak było zawsze, ponieważ samoloty oprócz ludzi zrzucały bomby, ponieważ energia atomowa „jaśniejsza od tysiąca słońc” została wiadomo jak użyta, ponieważ tak potrzebny medycynie rentgen Niemcom w Oświęcimiu służył do zabójczego ubezpłodniania kobiet, i tak dalej, i tak dalej — od początku ludzkiego świata.
Bajki robotów, ♀Aleksandra0709 ()
Nauka nie zajmuje się takimi własnościami bytu, do których należy śmieszność. Nauka objaśnia świat, ale pogodzić z nim może jedynie sztuka.
Szpital przemienienia, ♀Aleksandra0709 ()
– Nie myśl.. – szepnęła. – Nie myśl nic. Czuł na twarzy jej piersi, jej ręce. Niebyło właściwie światła, tylko mętne pełganie dogasającej latarki, która wtoczywszy się miedzy kłosy, rzucała spośród nich rozczesany smugami cienia blask. Słyszał powolny, spokojny rytm jej serca, jakby ktoś do niego przemawiał w starym, najlepiej zrozumiałym języku. Wciąż jeszcze zwidywały mus się tamte twarze, gdy słabo, jakby bez tchu, pocałowała go w usta. Potem zacisnęła ich ciemność. Był szorstki chrzest słomy pod włochatym kocem i kobieta, która dawała mu rozkosz, ale nie tak, jak się to czyni zawsze. W każdej chwili panowała nad sobą i nad nim. Dlatego później, znużony, trzymając jej piękne ciało bez cienia namiętności, ale całą siłą rozpaczy, rozpłakał się na jej piersiach. Potem uspokoił się i spojrzał na nią. Leżała na wznak, trochę wyżej, a w ostatnim świetle jej twarz byłą taka spokojna. Nie śmiał spytać, czy go kocha. Tak ofiarować się, jakby się dawała obcemu ostatni kęs – to było więcej niż miłość. A wiec i jej nie znał. Nagle przemknęło mu przez głową, że nie wie o niej nic, że nie pamięta nawet jej imienia. Cichutko szepnął: – Słuchaj … Ale zamknęła mu usta dłonią miękką, choć pełną stanowczości. Potem uniesionym rąbkiem koca zaczęła wycierać jego łzy i pocałowała go lekko w policzek. Wtedy opadła odeń nawet ciekawość, tak że w ramionach tej obcej kobiety stał się jedno mgnienie biały i niezapisany, jak w chwili narodzin.
Więcej